
Jak przestać bać się odrzucenia i otworzyć się na relacje?
Lęk przed odrzuceniem to jedna z najczęstszych i najbardziej paraliżujących przyczyn, która skutecznie potrafi zablokować kobiety przed stworzeniem głębokiej, satysfakcjonującej relacji, pełnej spełnienia i miłości. Kobiety często zupełnie nieświadomie trzymają mężczyzn na dystans, obawiając się zranienia. Choć pragną bliskości, ich serce broni się przed kolejnym rozczarowaniem i tym samym zamykają się na każde próby zaangażowania się w relację.
Skąd bierze się ten lęk?
Przyczyny lęku przed relacją są różne. Dla jednych kobiet mają swoje korzenie w dzieciństwie – w braku bezpiecznej więzi z rodzicami, w krytyce, w poczuciu, że trzeba zasłużyć na miłość. U innych pojawiają się po trudnych doświadczeniach w dorosłym życiu – rozstaniach, zdradach, relacjach pełnych przemocy psychicznej czy emocjonalnego chłodu. Niezależnie od przyczyn, każde takie doświadczenie może zostawić ślad w sercu kobiety oraz wzmocnić przekonanie: „Jeśli pokażę, kim naprawdę jestem, zostanę odrzucona.”
W tym artykule przyjrzymy się, jak lęk przed odrzuceniem sabotuje kobiece próby budowania zdrowej relacji. Przeczytasz również o technikach pracy z wewnętrznym krytykiem, który podsyca nasze obawy, oraz o praktyce emocjonalnej odwagi – czyli małych krokach, które pozwalają nam coraz bardziej ufać sobie i innym.
Źródła lęku przed odrzuceniem
Lęk przed odrzuceniem najczęściej ma swoje źródła w dzieciństwie, w relacjach z rodzicami, opiekunami, czasem nauczycielami, najogólniej rzecz ujmując – osobami znaczącymi. Jeśli od tych osób kobieta słyszy krytykę, rodzi się w niej przekonanie, że musi zasługiwać na ich uwagę i miłość, że nie jest wystarczająca, wciąż musi spełniać czyjeś wymagania i nie jest akceptowana taka, jaka jest. Odczucia, które budzą w niej te osoby, przenosi w przyszłości na mężczyzn, obawiając się, że jeśli pokaże prawdziwą siebie, nie zostanie pokochana.
Paradoksalnie, mając takie doświadczenia, kobiety często angażują się w związki, w których znów nie doświadczają ciepła, miłości i akceptacji. Wchodzą w relacje, których schematy są im dobrze znane. To z kolei powoduje, że choć noszą w sobie pragnienia bycia kochaną, szanowaną i akceptowaną, nie czują się słyszane, widziane, kochane. Toksyczne związki, w które wchodzą, są dla nich kolejnym źródłem poranień, a to powoduje jeszcze większe zamknięcie na kolejne relacje.
Jak lęk przed odrzuceniem sabotuje tworzenie zdrowej relacji?
Bywa, iż rany wyniesione z dzieciństwa lub z poprzednich relacji są czasem tak głębokie, że nie pozwalają kobietom realizować marzeń o szczęśliwym związku. Obawiając się relacji i zamykając na nie, sabotują szanse na związek pełen miłości. Oczywiście, często robią to w sposób nieświadomy.
W jaki sposób przejawia się ów sabotaż?
1. Kobieta unika głębszego zaangażowania w myśl zasady: zbyt blisko = zbyt niebezpiecznie.
Kieruje nią obawa, że kiedy zaangażuje się zbyt mocno, związek rozwinie się, pojawi się zranienie, a wówczas ona znów będzie cierpieć. Trzyma więc mężczyznę na dystans, nie dając sobie i jemu szans na prawdziwą, głęboką relację.

2. Kobieta zadowala innych kosztem siebie.
Towarzyszy jej przekonanie, że aby zasłużyć na miłość i nie zostać odrzuconą, musi spełniać potrzeby innych, zaniedbując swoje. Wówczas jej granice są przekraczane, a potrzeby nie są brane pod uwagę w takim stopniu, w jakim by chciała. W takiej sytuacji kobieta całą swoja uwagę poświęca mężczyźnie, mając nadzieję, że zapracuje sobie na jego szacunek, uznanie, miłość. Proporcje dawania i brania w takiej relacji są mocno zaburzone.
3. Kobieta nadmiernie analizuje zachowanie mężczyzny, z którym jest związana (lub z którym zaczyna budować relację).
Brak pewności siebie i ciągły lęk przed odrzuceniem powodują, że wciąż szuka zagrożenia. To schematyczne działanie, które można porównać do błędnego koła: kobieta chce szczęśliwej relacji, ale boi się że nie uda się jej takiej stworzyć, ponieważ brakuje jej pewności siebie. To prowadzi do szukania zagrożenia: analizowania słów i zachowań mężczyzny, które mogłyby świadczyć o tym, że on jej nie akceptuje. Zupełnie niewinne sytuacje są dla niej ewidentnym dowodem, iż on nie jest szczery, co z kolei generuje konflikty i w skrajnych przypadkach może prowadzić do rozstania. A rozstanie to dla kobiety kolejne cierpienie i kolejny „dowód” na to, że nie zasługuje na miłość i szczęśliwą relację.
4. Emocjonalne zamknięcie kobiety.
Z obawy przed odrzuceniem, kobieta nie okazuje tego, jaka jest, nie pozwala sobie na spontaniczność, na okazywanie emocji, także tych trudnych, nie mówi o swoich potrzebach (bo wtedy musiałaby się odsłonić i pokazać, jaka jest naprawdę). Nie pokazuje prawdziwej siebie, a jednocześnie bardzo tęskni za tym, aby żyć prawdziwie i kochać prawdziwie, pozwalając sobie na naturalność, swobodę i prostotę.
Wszystkie powyższe zachowania powodują, że relacja zaczyna być powierzchowna, pełna nieufności lub tak obciążająca, że druga strona czuje się przytłoczona. Lęk kobiety przed odrzuceniem tworzy dokładnie to, czego najbardziej się boi – dystans, który trudno zmniejszyć.
Wewnętrzny krytyk a relacje
Wewnętrzny krytyk to ów głos w naszej głowie, który podpowiada nam: „Nie jesteś wystarczająca…”, Znowu ci się nie uda…”, „Nikt cię nie pokocha, jeśli pokażesz swoje prawdziwe emocje i to jaka jesteś…”. Powoduje, że nieustannie wątpimy w siebie, w swoje możliwości, w szanse na nawiązanie i zbudowanie relacji.

Jeśli kobieta nie zaznała wcześniej wsparcia, pozytywnego wzmocnienia, jeżeli nie wierzy w siebie, we własne możliwości, talenty i obdarowanie, wówczas bardzo łatwo uwierzy wewnętrznemu krytykowi. Pójdzie za jego głosem, bo tak naprawdę nie zna innego.
Konsekwencją tego jest niewiara w to, że może stworzyć związek pełen miłości, akceptacji i szacunku.
Co można zrobić, aby oswoić wewnętrznego krytyka?
Aby zacząć budować zdrowszą relację ze sobą i innymi, w której wewnętrzny krytyk nie ma prawa głosu warto:
1. Nazwać go i opisać.
Nadać mu imię i wygląd. Można go narysować, np. jako sympatycznego, trochę (a może bardzo?) śmiesznego stworka – to pomoże umniejszyć siłę jego głosu.
Zastanowić się, czyim głosem tak naprawdę jest: rodzica, opiekuna, nauczyciela? Jeśli mamy świadomość, czyim głosem (lub głosami) mówi nasz wewnętrzny krytyk, łatwiej będzie przestać mu wierzyć.
2. Zatrzymać się.
Za każdym razem, kiedy wewnętrzny krytyk będzie próbował podkopać nasze poczucie własnej wartości, zatrzymajmy się i zapytajmy same siebie: „Czy to co słyszę, jest rzeczywiście prawdą? Czyj głos słyszę? Co on tak naprawdę mi mówi? Czego dotyczy ten lęk?”
Każda taka chwila refleksji prowadzi do osłabienia mocy wewnętrznego krytyka.
3. Mieć dla siebie współczucie zamiast krytyki.
Kiedy pojawia się ochota skrytykowania siebie za słowa, działania lub ich brak, spróbujmy okazać sobie współczucie. Tak, jakbyśmy mówiły do najlepszej przyjaciółki: z empatią, życzliwością, współczuciem, zrozumieniem. Przyjaciółki nie obrzucimy epitetami, nie nazwiemy jej „głupią” lub „kretynką”. Dlaczego więc używamy takich określeń wobec siebie…?
4. Ćwiczyć uważność.
Zauważajmy krytyczne myśli, ale im nie ulegajmy. Przypatrujmy się w jakich sytuacjach do nas przychodzą, co mówią, przed czym chcą nas powstrzymać, kiedy najbardziej się uruchamiają. Zauważajmy je, ale nie działajmy pod ich wpływem.
5. Zadbać o wsparcie.
Wewnętrzny krytyk bardzo nie lubi, kiedy dzielimy się z innymi tym, co nam podpowiada. A tymczasem wsparcie innych może okazać się bezcenne. Życzliwa przyjaciółka może pokazać nam, jak bardzo krytyczne myśli odbiegają od prawdy o nas samych, może wesprzeć w trudnościach, pomóc odkryć nasze zalety i atuty. Może także być nieocenioną pomocą i głosem rozsądku, kiedy po raz kolejny będziemy chciały zaangażować się w toksyczną relację.
Wewnętrzny krytyk, który towarzyszy nam od lat, nie zniknie w ciągu miesiąca. Rozpoznawanie jego głosu to połowa sukcesu. Druga połowa to nauka przeformułowania tych myśli, które nam podpowiada. To proces, na który warto mieć zgodę wewnętrzną. W tym celu, ale także aby przepracować swój lęk, warto zwrócić się po pomoc do profesjonalisty: terapeuty, psychologa lub coacha. Fachowe podejście pomoże nam przepracować rany z dzieciństwa, przestać kierować się lękiem i zacząć cieszyć się sobą, w otwarciu na relacje.
Odwaga i małe kroki ku zaufaniu
Odwaga nie oznacza braku strachu – to gotowość, by działać mimo niego. Bycie odważną to działanie pomimo tego, że czuję lęk. Nie chodzi o to, by ignorować niepokojące sygnały lub coś, co budzi nasze opory. Nie musimy zgadzać się na wszystko, czego ktoś od nas oczekuje, ale podejmując małe kroki, możemy budować bliskość i zaufanie w relacji.
1. Zacznij mówić o swoich emocjach z zaufaną osobą.
Rozmawiaj z kimś zaufanym o tym, czego się obawiasz, co generuje Twój lęk, wątpliwości, ale także o twoich sukcesach i radościach. Spojrzenie drugiej, życzliwej ci osoby, pomaga w rozwianiu obaw, ale także w stawaniu w prawdzie o sobie, o tym jaka jesteś, jakie masz zalety i co wartościowego możesz wnieść do relacji.
2. Dawaj sobie zgodę na błędy.
Naprawdę, nie musisz być idealna, aby być kochana. Otaczaj się ludźmi, którzy akceptują cię w całości, nie krytykują, ale z troską wspierają w podejmowaniu kolejnych kroków do lepszego życia, w którym jest miejsce na szczęśliwą, pełną ciepła i miłości relację.
3. Doceniaj każdą próbę.
Ciesz się z każdego, najmniejszego sukcesu. Dla każdej kobiety będzie miało to inny wymiar. Dla jednej sukcesem okaże się poproszenie o pomoc, dla innej umówienie na randkę, a dla jeszcze innej luźna rozmowa z nowo poznanym mężczyzną.
Celebruj każdy moment, w którym pokonujesz swoje lęki, obawy, ciesząc się z małych kroków. Bo to one tworzą Twoją drogę do relacji, o której marzysz.

Otwieranie się na bliskość to nie słabość – to akt ogromnej odwagi. Zwłaszcza wtedy, gdy serce nosi w sobie rany. Lęk przed odrzuceniem nie zniknie z dnia na dzień, ale możesz nauczyć się żyć z nim łagodniej – nie pozwalając mu kierować Twoimi decyzjami. Każdy mały krok, który wykonasz w stronę zaufania, jest krokiem w stronę prawdziwej, głębokiej relacji – zarówno z innymi, jak i z samą sobą.
Pamiętaj: zasługujesz na miłość nie dlatego, że jesteś doskonała, ale dlatego, że jesteś sobą. I to właśnie w Twojej autentyczności kryje się największa siła.
